„Najlepsze kasztany są na placu Pigalle„, hmm? 🙂
A „Zuzanna lubi je tylko jesienią„, hmm? Tak, tak – „Stawka większa niż życie”. Ale dziś nie będzie o kinematografii, bo dziś jak zawsze będzie o jedzeniu.
W sytuacji, gdy jesteśmy na diecie i dramatycznie brakuje nam słodyczy, warto sięgnąć po kasztany i przygotować sobie garść na deser. Ich cena nie jest wygórowana i łatwo je dostać – np. w Kauflandzie, gdzie kupuję czasem nawet w promocyjnej cenie 9,99 pln za kilogram. Zawsze biorę 150 – 160 g (na spożywczą szufelkę to tak 21 sztuk), robiąc sobie z tego trzy słodziutkie podwieczorki po 108 kalorii każdy. Bon appétit mili Państwo!
Kasztany ( te nasze siedem sztuk na jedną porcję ) nacinamy ostrym nożem na krzyż, jeśli tego nie zrobimy po prostu nam wybuchną w trakcie pieczenia. Nagrzewamy piekarnik do 200 stopni i pieczemy około 17 – 20 minut kilkukrotnie potrząsnąć mocno blachą w trakcie przygotowywania.
Można ewentualnie przed pieczeniem skropić je oliwą, ale wersja light tego nie preferuje 🙂 p.s. kasztany w smaku są słodkie, czasem troszeczkę „dymne”, miąższ zaś jest jędrny ale miękki. Ja uwielbiam je z kieliszkiem dobrego, gęstego, słodkiego jak ulepek czerwonego wina. Mniam.