Dobry kucharz to taki, który jest pewny swojego ale nadal wykazuje się potężną dawką wiedzy, szacunku do produktu i tradycji przy czym nie marnuje tworzywa z którego lepi swoje danie. Serce pęka mi najbardziej, gdy ktoś pretendujący do tego miana zużywa dobre zioła i owoce morza. Dane mi było już w życiu próbować np. kalmarów czy ośmiorniczek prosto z włoskiego portu, które przyrządzał ktoś na co dzień pracujący przy palnikach w kuchniach wielkich i ekskluzywnych hotelowych molochów których nazwy zaczynają się na „H” i „S”. I co? I chłopak ze swoim zestawem noży za kilka tysięcy złotych wrzucił ośmiornicę na gorącą oliwę i podał po kilku minutach czekającym na posiłek gościom. A świeżą ośmiornicę przed przyrządzeniem trzeba przecież oczyścić, zbić tłuczkiem, zanurzyć kilka razy we wrzątku, a potem dopiero gotować – i to odpowiednio długo…
Ja taką niewiedzę nazywam taką kuchenną pychą. Łatwo popełnić taki grzech nawet gdy jest się wegetarianinem. Na początku mojej wege przygody miałam takie trudne chwile eksperymentując np. z domowymi „kotletami” do burgerów . Do niedawna kombinowałam też z dynią która nie wydawała mi się łatwym produktem. Aż do teraz.
Przepis na chleb z pieczonych dyni jest strzałem w dziesiątkę. Uwielbiam ten zapach wydobywający się z piekarnika – trochę słodki, a jednocześnie trochę jakby przypalony bo pieczemy przecież i skórkę.
Hokkaido to ta najpopularniejsza dynia. Osobiście nie jest moim numerem jeden. Owszem – piękny kolor i cienka skórka którą również można potraktować blenderem są plusem przy obróbce, ale smak przy tym jest pospolity. Za to piżmowa to dopiero smakołyk. Esencjonalna, trochę orzechowa, po prostu pyszna – to właśnie ona będzie smakową królową w Waszym chlebie (o ile oczywiście zdecydujecie się skorzystać z mojego przepisu).
Składniki (na 1 bochenek)
ok. 200 g (szklanka) purée z pieczonych dyń hokkaido i piżmowej bądź po jednej małej z obu rodzajów
ok. 350 g mąki pszennej (u mnie typ 400) plus do podsypania, przy czym całkiem możliwe że np. przy mące 500
będziecie potrzebowali jej mniej
ok. 120 ml mleka 3,2% (możemy również użyć mleka sojowego)
6 – 7 łyżeczek uprażonych na ładny brąz pestek słonecznika
1 łyżeczka suszonych drożdży (ok. 1/2 standardowego opakowania które waży 7 – 8 g)
po płaskiej łyżeczce soli i cukru
odrobina oliwy
Przepis
Najpierw przygotowujemy purée z pieczonych dyń hokkaido i piżmowej. Przekrawamy je na pół, pozbywamy się pestek, lekko skrapiamy olejem, układamy na blaszce i pieczemy w piekarniku nagrzanym do 180 stopni przez ok. 50 minut. Gdy w domu pięknie zacznie pachnieć pieczoną dynią wyjmujemy ją z piekarnika i pozwalamy ostygnąć. Miąższ wyciągamy łyżką i dokładnie miksujemy. Odstawiamy. Do mąki dodajemy suszone drożdże, sól, cukier oraz pestki słonecznika, a następnie miąższ z dyni. Mieszamy. Wlewamy mleko podgrzane do ok. 32 stopni i zagniatamy ciasto. Możemy delikatnie podsypywać mąką. Odstawiamy do wyrośnięcia na około godzinę po czym znów delikatnie zagniatamy i posypujemy mąką i przekładamy do foremki. Odstawiamy na pół godziny, po czym nacinamy w poprzek i pieczemy przez ok. 35 minut na środkowej półce piekarnika nagrzanego do 220 stopni. W trakcie pieczenia po 25 minutach zmniejszamy temperaturę do 190 stopni i tak kończymy proces. Najpyszniejszy chleb jest jeszcze tego samego dnia. Smacznego.